poniedziałek, 14 stycznia 2013

Hobbit : (un)Expected Profits, czy jakoś tak

Nie dałem rady napisać nic o trzecim filmie o zabarwieniu romantycznym. Długo głowiłem się nad "Kobiety pragną bardziej", jednak czym bardziej odwlekałem napisanie tego, tym coraz mniej miałem na to ochotę.
Nastrój świąteczny już minął, nie trzeba specjalnie się wysilać w byciu milszym, w związku z tym z pewnością długo tu nie zagości żadna komedia romantyczna, ani film obyczajowy.

Co natomiast będzie dzisiaj? Hit ostatnich tygodni, murowany sukces kasowy, kolejna cudowna bajka od Petera Pana, tfuuu,sorry, Jacksona.

Kiedy przeczytałem, że teraz zekranizowany zostanie Hobbit, nie protestowałem. Kiedy dowiedziałem się, że będzie składał się z dwóch części, również jakoś to przełknąłem. Jednak kiedy odkryłem, że będzie trylogią, przed oczyma pojawił się symbol dolara i przysłonił na długo cokolwiek innego. Czuję, że to samo mieli producenci Hobbita, gdy negocjowali z Peterem Jacksonem.
Dzisiejsza tendencja do DLC i dzielenia nawet tak krótkich historii na parę części to znak, że konsumpcjonizm zaczyna zżerać mózgi a panowie z działu PR i marketingu potrzebują pieniędzy, by spłacić swoje kredyty.

Widz, zwłaszcza fan, chcąc, nie chcąc pójdzie na Hobbita 3 razy. Potem obejrzy wersję reżyserską, a za pare lat, gdy upowszechni się rozdzielczość 4K ponownie przypomni sobie wszystko co możliwe, tym razem widząc już każdą cebulkę włosa.

Jeśli Wy nie uważacie, że to złe, proszę, piszcie, podzielcie się swoim zdaniem.

Przechodząc do meritum. Hobbit wywołał we mnie mieszane uczucia.
Zabieg technologiczny polegający na nagraniu w 48kl/s sprawił, że kino zaczyna wreszcie brać udział w pościgu za kinami domowymi, w których widzowie najczęściej oglądają już filmy z odświeżaniem 100,200, a nawet 400 kl/s, dzięki czemu wszystko jest tak cudownie płynne,gładkie i tak dalej, i tak dalej.
Jeśli jednak widzieliście film w większości kin w Polsce, to i tak nawet nie wiecie o czym mówię, gdyż 85 procent kin miało wersję 24kl/s.

A co z esencją filmu? Akcją, fabułą, grą aktorską, muzyką, czynnikami które naprawdę sprawiają, że dany film jest wyjątkowy i chce się do niego wracać? Cóż, trzygodzinna opowieść, ze scenami, które nawet nie były w książce, a zostały dodane by Hobbit nie stał się filmem kina drogi, to kawał dobrej roboty.
Zaskoczy nawet czytelnika pierwowzoru, cudownie pokaże Nowozelandzkie krajobrazy, wykreuje mnóstwo najróżniejszych grot,pieczar,lasów. Hobbitowi bliżej jest do Avatara, niż do Powrotu Króla.
Każdy krasnolud w każdej z klatek jest odpowiednio wygładzany, zmniejszany, jego broda poprawiana, a kolory strojów podkręcane. Nasi bohaterowie walczą wyłącznie z komputerowo stworzonymi goblinami i orkami.
Radagast Bury( wg mnie ciekawa epizodyczna postać, nie wiem czemu są o niego spory) jeździ zaprzęgiem futrzaków, pokonuje wyrenderowane przeszkody i leczy komputerowego jeża. Gollum, jak zawsze jest gollumem ,tylko z większą ilością polygonów i lepszymi shaderami, nie mówiąc już o tym, że cała scena gry w zagadki została nakręcona w ciepłym studio na tle bluescreena, tak samo jak większość tego filmu. W ciągu najbliższych paru lat Oscary pewnie będą dawane również aktorom motion capture, którzy będą się wcielali w najróżniejsze postacie, nawet zupełnie innej rasy i o odmiennych warunkach fizycznych niż oni sami.


Jest to oczywiście czepianie się dla czepiania. Hobbitowi dałbym 7 na 10 i powiedziałbym wprost, że jeśli ktoś lubi Władcę Pierścieni to musi iść, a jak nie lubi, ale ma brata,siostrę,dziecko w wieku powyżej 12 lat to też warto.
Jednakże nie jest to tak dobry film jak Powrót Króla, który sam, chociaż daleko mi od bycia fanem, z przyjemnością obejrzałem w rozszerzonej wersji trwającej miliard godzin. Czy już wspominałem, że Hobbit trwa 3?
Jeśli dodamy do niego 2 kolejne części, też po około 3h, no i pewnie wersję reżyserską, o ile można jeszcze coś tu upchać otrzymamy ekwiwalent ilość minut>liczba stron co jest chyba ewenementem, zaraz obok Łowcy Androidów, którego zresztą bardzo polecam(z 30 stronicowej historyjki zrobiono również 3 godzinny film,za to bardzo dobry).


Z pewnością coś mi przyjdzie do głowy jeszcze, ale na zakończenie tego posta pragnę napisać, że współczuję niektórym aktorom. Ian Mckellen ma już swoje lata i nie będzie już tak siekał mieczem orków jak ponad 10 lat temu, podczas kręcenia Władcy Pierścieni. Nawet oblicze niestarzejącego się elfa, tu mam na myśli Elronda widocznie się postarzało, nie wspominając już o Galadrieli, epizodycznym Frodzie, Legolasie, który będzie w drugiej części i zapewne masie innych aktorów grających już wcześniej, których Jackson wciśnie na siłę pod przykrywką zwiększenia epickości i uniwersalności Hobbita.

Nie słyszałem polskiego dubbingu, i nawet nie chcę. Już to, że głoś Gollumowi podkłada Szyc o czymś świadczy. Nie po to 3 miesiące dźwiękowcy dogrywali dźwięki i głosy, żeby w ciągu 3 dni Polacy nagrali swoją wersję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz