niedziela, 5 maja 2013

Szybcy i wściekli - pentalogia - part 1

Na dużym ekranie już niedługo pojawi się szósta część "najszybszej serii w historii", widzowie rzucą się do kin, a ekipa filmowa nie nawet nie wyłącza sprzętu, kręcąc już przymiarki do siódmej i rzekomo ostatniej odsłony.

Strumień pieniędzy płynie przez szerokie gardło, stąd taka decyzja nawet nie dziwi.

Ale jak to wszystko właściwie się zaczęło? Czemu oni tak wszyscy gonią się nawzajem, strzelają , organizują skoki z coraz większą stawką i nawet na chwilę nie zdejmują nogi z gazu?


Fast and Furious 2001

Na samym początku byli tylko oni.
Pierwsza część nakręcona za śmieszne jak na Hollywood 40 milionów baksów, z udziałem aktorów wcześniej zupełnie nie znanych, najpierw zdobyła kina , a następnie zdominowała wypożyczalnie kaset VHS.

Niestety z racji wieku nie jestem w stanie potwierdzić tych informacji, ale w niektórych kręgach kasety były zwyczajnie zarzynane i przypominały bardziej trzecią węgierską kopię po drugim właścicielu, niż widowisko filmowe. Szybcy i wściekli, zarabiając mało w kinach, zdobyli sławę w drugim obiegu i dopiero po jakimś czasie przedarli się do mainstreamu.


Kolorowe samochody z dużą ilością naklejek zagnieździły się w głowach młodych kierowców.
Prezentowane Skyline'y , Supry i Hondy Civic nie starzeją się do dziś i darzone są kultem przez kolejną generację.
Ciekaw jestem, czy podobnie by było gdyby nie omawiany właśnie film.
Promowany również był również dopalacz w postaci azotu, który właśnie Szybkich dla większości stał się wręcz mityczny i rzekomo sprawia, że samochód odlatuje.


Film nie zestarzał się ani odrobiny, jeśli Wasz młodszy brat w wieku 12-16 jeszcze go nie widział, lub Wy i nie oczekujecie od filmu głębokich przemyśleń, ale też nie chcecie pozbawić się wielu szarych komórek to serdecznie polecam.
Pierwsza część skupia się stricte na wyścigach i całkiem logicznej fabule posuwającej akcję do przodu, nie epatując setką wybuchów i scen, na widok których tylko szyderczy uśmiech pojawia się na ustach.

Zapewnia dużą dawkę adrenaliny, nawet dla kogoś przyzwyczajonego do komputerowych wyczynów godnych zawodowych akrobatów i jest po prostu dobrze nakręcony. Ma w sobie to coś, poza tym okraszony jest odpowiednim soundtrackiem i pozwala trochę pomarzyć o benzynie za 2 złote.

Nie oglądałem go od bodajże roku, okazja do przypomnienia sobie materiału przyszła dopiero teraz i piszę powyższe zdania z pełnym przekonaniem.
Mocny punkt serii, ma pewien klimat i oglądany w jakikolwiek inny sposób, niż z lektorem z jedynki sprawi dużo przyjemności.
Przy okazji jest kopalnią tekstów, część można powtarzać z uśmiechem("ma pod maską gratów za sto patyków"), inne z kolei udają pseudomądrości i nie różnią się od dialogów z innych wysokobudżetowych filmów.

2 Fast 2 Furious 2003


Pozwólcie ale tutaj odpalę nitro i jak najszybciej wyjadę z Miami.
Po kapitalnej części pierwszej ( o dziwo mocno skrytykowanej przez serwisy internetowe, które z kolei dały wysokie oceny o wiele gorszym następnym częściom, jakby wręcz przepraszały) wyszedł stereotypowy sequel nakręcony za dwukrotnie większy budżet, w cudowny zresztą sposób przejedzony, gdyż nie widać go ani przez chwilę, poza torbami z banknotami wożonymi przez bohaterów.
Czuję zresztą, że wozili tak właśnie swoje wypłaty, obawiając się próby odebrania pieniędzy za tę chałturę.

Klimat nielegalnych wyścigów wyparował, "luzackość" filmu i afro Ludacrisa tylko śmieszą, a tuningowane samochody kręcone za dnia nie wytwarzają już też magicznej aury.

Skupienie się na policyjnej pracy jednego jednego z bohaterów okazało się nietrafionym pomysłem, na całe szczęście w czwartej serii ktoś poszedł po rozum do głowy i symultanicznie będziemy mogli oglądać 2 niezależnie prowadzone śledztwa. Ale o tym później. Na zakończenie wylewania żali na drugą część dodam, że wypromowała Tyrese Gibsona, którego mogliśmy oglądać we wszystkich częściach Transformersów i ....to w sumie tyle.