poniedziałek, 15 lipca 2013

Spring breakers - film, nie petarda



Początek każdego wpisu jest najtrudniejszy, więc po prostu napiszę tak:

Słysząc o Spring Breakres oczyma wyobraźni widziałem już Project X 2, które zafundują sobie rzesze widzów po obejrzeniu kolejnego filmu o alkoholu i wyrwaniu się z dogmatu sztywnych  reguł.

Rzeczywistość okazała się o więcej niż tylko dwuwymiarowa i zachęciła do napisania co nieco.
Czemu w Polsce nie potrafimy nakręcić podobnego i równie dobrego filmu?
Oczywiście, przez nasz klimat kręcenie półnagich zdjęć jest utrudnione, ale nie takie problemy się pokonywało.





Premiery w kinach były raczej skromne.
Czego  można było się spodziewać po filmie reklamowanym w taki sposób : "Ciąg imprez i nieposkromionej fantazji sprowadzi cztery ślicznotki w bikini i w kominiarkach na drogę bezprawia i totalnej rozpusty"?
Dejm......po takim zdaniu matki zakrywają synom oczy, drzwi zostają zaryglowane( w końcu ma być bezprawie i rozpusta, na wynos poproszę, mniam), ale ja po przeczytanie takiego opisu filmu mam ochotę strzelić sobie w łeb.


Spring Breakers jest łagodniejsze, niż wiele filmów akcji, a mimo to próbowano zachęcić widzów cyckami i alkoholem. Nu nu nu , bardzo nieładnie panowie marketingowcy.
 Pominęliście drobny szczegół. Omawiana produkcja jest dobra. Jest naprawdę dobra i zrealizowana w sposób, w jaki nawet za 50 lat nie będziemy kręcić filmów w Polsce. Agresywny gdzieniegdzie montaż, świetne ujęcia, wplatanie kadrów zapowiadających do czego prowadzą następne sceny, i otaczająca nas muzyka....

Film podbija uszy elektroniką i dubstepem, gdzieniegdzie mamy dobre partie typowo filmowe, będące po prostu odwzorowaniem uczuć bohaterów, bezradnością, brakiem jasno sprecyzowanego celu.
Soundtrackiem zajmował się Cliff Martinez, twórca ost do Drive i tutaj najłatwiej znaleźć porównanie.
 Jeśli "He had a good time" wprowadza Was w pozytywny nastrój, to tu poczujecie się jak w domu.



"Petarda, a nie film", jak kuszą nas plakaty, to przede wszystkim dobra gra aktorska.
 Film od drugiej połowy "ciągnie" James Franco jako stereotypowy biały murzyn, którego wychowali czarni bracia, i dla którego bycie gangsterem to szczyty marzeń.
Jest zagrany tak dobrze, że chociaż otaczające go atrybuty wydają się śmieszne(wzór felg to błyszczący znak dolara, złote zęby, statuetki obcych, uznanie swoich ciuchów jako spełnienie American Dream), to nigdy nie budzi politowania lub zażenowania. Ma swoje ambicje i ukryte cele, w pojawiających się bohaterkach widzi o wiele więcej niż one same i jak dla mnie stanowi po prostu ich lustrzane odbicie. No i towarzyszą mu właśnie one, 4 cudownie zagrane dziewczyny, wcześniej niekojarzone z kinem artystycznym.

 Widać, że w niektórych scenach świetnie się bawią i grają niezwykle ludzko, spontanicznie. Czasem były wręcz przerażające i sadzę, że wiele dziewczyn po obejrzeniu Spring Breaka zapewne zachce zachowywać się jak protagonistki. Przeważnie niezwykle dziewczęce i kruche, by po chwili stać się zdecydowane, silne, zorganizowane, ukrywające wcześniej to pod płaszczykiem plecaka-misia i króciutkich shortów.




Gdyż, czego nasze bohaterki tak właściwie pragną? Podobnie jak w Project X(fabularnie i początkowo najbliżej mu do niego, target też pewnie podobny) odlecieć na chwilę i poznać prawdziwe "ja" ukryte na co dzień. By to zrobić napadają na bar(scena ma siłę najlepszych momentów z Drive i podobnie jest poprowadzona), by następnie zacząć melanż na Florydzie. Tutaj czujemy się chwilowo jak w pierwszym przytoczonym filmie, by boleśnie na ziemię sprowadziła nas policja. I w tym momencie zaczyna się prawdziwa akcja.











Filmweb zmasakrował tę premierę. Dziwi mnie to w porównaniu z chociażby wysokimi ocenami wobec Sępa lub przeciętnego i nudnego czasem Man of Steel. Czytam z chęcią opinie w innych serwisach i wszędzie spotykam się z dwubiegunowością ocen.

Widzowie nie przechodzą obojętni, albo zobaczycie w Spring Breakers kino artystyczne(nowatorskie rozwiązania, jak chociażby puszczanie tej samej sceny w kółko, tak jak była nagrywana parokrotnie z odrobinę różniącą się grą aktorską spowodowaną niemożliwością ludzi do idealnego naśladownictwa ,aby ją zmontować na końcu w całość) i bardzo ciekawe, lub uznacie ten film za nudny i skupiony na piciu i cyckach.

Ja jestem po pozytywnej stronie, film świetny zarówno na melanż jak i  na samotne wieczory. Polecam dodatkowo hipnotyzujący soundtrack.