środa, 26 września 2012

"nie" Jesteś bogiem

Jesteś bogiem to film, dla którego specjalnie poszedłem do kina, chociaż od dawna unikałem tego miejsca i kombinowałem jak tylko można.
Poszedłem, po obejrzeniu scen za planu, z chęcią zjechania filmu, aktorów i scenariusza. Spodziewałem się dziwnie brzmiących dialogów i oderwania od ról. Filmu którego targetem byłyby komisje filmowe, a nie szeroka widownia i przez co filmu niknącego już z kin po tygodniu (Róża).

A jakim filmem jest historia grupy Paktofonika? Na pewno nieprawdziwym z historią. Wystarczy przejrzeć biografie zespołu w Internecie i już niezgadzają się nam fakty. Nie jest więc filmem biograficznym. Streszcza bogate w wydarzenia pare lat w jednym filmie, no cóż, takie jest prawo autora, szkoda tylko, że nagle każdy widz stanie się ekspertem w dziedzinie hip-hopu. Za zgodność z prawda Jesteś bogiem dostaje na samym wejściu minusa. Co jest dalej?


Dalej jest tylko lepiej. Punktuje zwłaszcza obsada. W poszczególnych scenach aktorzy świetnie naśladują oryginalne głosy i ekspresję sceniczną (świetne fragment Plus i Minus i Powierzchnie Tnące) sprawiając, że nawet żaden fan nie powinien się przyczepić.

Jesteś bogiem to średnio-dobry film. Takie 3 i pół. Pomimo starań aktorów poszczególne sceny nie wyrażają żadnej głębi, wyraźnie widać, że zabrakło jeszcze z pół godziny filmu na bardziej wyrazisty film. Wyraźnie widać kreowanie Piotra na nowego bohatera. Bohaterowie nie potrafią docenić prawdziwej pomocy(oczywiście filmowej, w rzeczywistości ich menadżer to podobno też cwaniak), nie prowadzą między sobą żadnych dialogów, widz jeśli nad tym się zastanowi odnosi wrażenie, że ich spotkania wynikają z łapanki, a nie rodzącej się przyjaźni.


Wspólne włamy i wizyty w mieszkaniach to za mało. Brakowało jakiejś szczerej sceny, gdzie wyrazili by swoje nadzieje i plany.
Ja rozumiem, że Ślunsk ich przygnębia,ale nie chcą nic zrobić by poprawić swój status materialny. Włóczenie się i jaranie blantów to nie rozwiązanie.

Zmieniając trochę temat.W kinie obok mnie były 2 grupy szkolne śmiejące się z każdego przekleństwa i komentujące większość scen. Brawo nauczyciele za wybór filmu. Chociaż w sumie dobrze, to trochę bardziej życiowe niż film o Papieżu. Kciuk w górę.

O ścieżce muzycznej nie ma co mówić. Właściwie nie istnieje. Utwory PFK to po prostu element spajający fabułę i niepojawiający się jako tło dla przedstawionych wydarzeń. A szkoda. Sądzę, że dałoby się poprosić grupy zaprzyjaźnione o udostępnienie utworów i stworzenie prawdziwie przełomowego filmu. O beznadziei blokowisk, wyrwaniu się do lepszego świata, rapowaniu o tym co ważne, a nie o tym, że "psy łapią za niewinność". Niewykorzystana szansa.


Sam filmowy wątek samobójstwa Magika uważam za nielogiczny. Reżyser nie zajmuje strony w sporze co spowodowało taki rozwój wypadków- choroba psychiczna czy problemy. Filmowy odpowiednik jest jednocześnie zagubionym marzycielem, wiecznie proszącym o pieniądze, jak i facetem, który stara sobie poradzić z wcześnie poznaną rolą ojca i żywiciela rodziny.
Po czym skacze, gdyż (mówię oczywiście o filmie) podczas Wigilii nie próbuje nawiązać urwanych relacji z żoną, a ta potem nie odbiera jego telefonów.
Świetny bohater do naśladowania.


Historia (jako tako przedstawiona) grupy zawartej Paktem przy dźwiękach z głośnika tak jak napisałem wcześniej nie jest wybitna.
To, że jest rewelacją na festiwalach świetnie pokazuje poziom naszego kina, które leży i kwiczy.
Żebracze budżety, niedokładność w kręceniu (filmowcy zostawili w filmie kolejno:antenę eNki,mikrofon w scenie ślubu, nową Astrę, plastikowe okna, złe plakaty), rozbuchane ekipy filmowe. Na dodatek nie chce pomóc nawet państwo, PISF rzuca twórcom ochłapy śmieszne w porównaniu z pomocą z czasów PRL.
Nie chcę gloryfikować starego systemu, ale jak na ironię wtedy nawet filmy reżyserów wrogo nastawionych do systemu miały większy budżet i zaplecze. Nie rozumiem tego zupełnie.


Na koniec klasyk,bo nawet z CGI mogłoby być gorzej:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz