wtorek, 14 sierpnia 2012

Project X, od zera do bohatera dzięki epickiemu melanżowi

Po pochłonięciu wszystkich odcinków Skinsów , próbie skołowania zioła (najczęściej nieudanej ) i koniecznie paru zgonach na domówkach typowy gimnazjalista znajduje film o "największej imprezie w historii" . Po obejrzeniu rodzi się idea - "muszę to zrobić u siebie". Oto Project X.

Dla tych którzy jeszcze o Project X nie słyszeli. Znów mamy trzech kolegów (jeden jest najnormalniejszy, drugi to wkurzający typ z przerośniętym ego i za dużą pewnością siebie, trzeci to przegraniec którego życie się wkrótce odmieni) którzy są zupełnie nieznani w szkole i chcą to zmienić.
Znajdź 3 różnice między bohaterami Supersamca i Projektu X.

Plan jest prosty. Domówka zmieni podejście wszystkich i sprawi ,że zyskają sporo znajomych. I oto cała fabuła. Prawdziwie młodzieżowe kino. Ale wiecie co? To brzmi źle tylko w teorii. Szczerze mam nadzieję ,że ten film zmieni kogoś życie. Mojego raczej nie odmienił ale niezwykle się podobał. Nie obraża inteligencji, nie jest umoralniony lub ocenzurowany. Na dodatek ma jedno z najlepszych zakończeń imprezy jakie widziałem w kinie.
Koniec końców nasi bohaterowie stają się idolami i poważanymi osobami, chociaż każdy stracił hajs na studia (tak, w USA są płatne ) żeby pokryć koszta napraw. Podsumowaniem filmu jest niewątpliwie pytanie ojca protagonisty " -straciłeś przyszłość dla jednej nocy, było warto? ; -tak" , co trochę źle świadczy o współczesnej młodzieży w moim wieku no ale cóż.... Każdy robi to co lubi.
Wracając do konstrukcji filmu. Jest dobrze zrobiony, świetnie zmontowany, okrasza go świetnie pasująca muzyka ,która sama zachęca do znalezienia się po filmie na naszej playliście. Jako melanżowy film Project X nadaje się doskonale. Zwłaszcza kiedy impreza robi się nudna lub jest naprawdę nieźle i chce się trochę pośmiać przy piwie. Project X dobrze się broni. Nie załamał i nie był żałosny. Polecam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz