czwartek, 9 sierpnia 2012

Weekend ,czyli jak Pazura naoglądał się Pulp Fiction

Tym razem o wybitnym brazylijskim arcydziele, filmie który wgniata w fotel historią o kulawej dziewczynce gotowej poświęcić wszystko by zdobyć kwiatek dla umierającej siostry. W międzyczasie zakochanej w ślepym policjancie ,niemowie zmuszonym spacyfikować jej rodzinny dom i targanym rozterkami na temat twardości skórki od chleba, z którym męczył się w trakcie śniadania. Mógłbym tak jeszcze długo , ale nie, zgadliście , nie ma takiego filmu. Tak samo jak wolałbym żeby nie było tego obrazu.
Najdosadniej? Polska komedia, nie wiem czemu nazywana gangsterską. Tak jakby samo pojęcie "polska komedia" nie obrazowało już pewnego nurtu w polskiej kinematografii. Tym razem, o dziwo nie jesteśmy bombardowani Adamczykiem ,na przemian z Karolakiem.
Pociesza mnie tylko w filmach z tym drugim ,że podobno po pijaku dzwoni do znajomych i żali się w jakich gniotach go obsadzają. Czyli równy chłop.

Wracając do tematu. Koncept jest prosty. Bierzemy dobrych aktorów, speca od efektów specjalnych z Hollywood, a akcję umieszczamy w przeciągu 2 dni, by móc skondensować akcję ,a film nie wydawał się rozciągać. Sklejamy to wszystko ideą dialogów, takich by móc je potem wycinać i wrzucać na YT jako śmieszne filmiki do przesłania i tym bardziej głębokich i ważnych dla fabuły. Na dodatek dorzucamy sceny akcji , by widz się nie znudził i trochę kobiet. I co najważniejsze, dwóch charyzmatycznych protagonistów, zabójczy duet , którzy będą jednocześnie się przyciągać i odpychać.
Każda z tych cech filmu była wałkowana setki razy. Do perfekcji. Jak można było połączyć je wszystkie razem i spierdolić? Weekend jest po prostu niezjadliwy. Trudno pokusić się nawet o grymas uśmiechu ,a część scen żenująca. Gdyby został nagrany przez reżysera amatora , z pewnością można by go pochwalić za pewnego rodzaju rozmach i wizję. Ale reżyserem jest Cezary Pazura. Aktor legenda. Kto jak kto ale on powinien po obejrzeniu scen po nagraniu skrzywić się i wyrzucić je do kosza.
Tego właśnie nie rozumiem w kiepskich filmach. Nie nagrywają ich idioci, każdy z tych reżyserów, operatorów, montażystów ma poczucie humoru,jakiś gust. W pewnym momencie pewne rzeczy nie powinny przejść dalej.

W dodatku otrzymujemy nieudolną kalkę Pulp Fiction. Schemat jest ten sam, tylko płytszy, dziejący się bez paru wątków w różnych kombinacjach czasowych i z o wiele gorzej zagranymi postaciami niż w oryginale. Humor równie kretyński co w Ciachu, tylko ,że nie oparty na ściągniętych z internetu żartach ( serio, zero oryginalności, scenarzysta po prostu polurkował internet i przepisał wszystkie "śmieszne " sceny). , co boli gdy znów przypominamy sobie ,że reżyseruje to Pazura.
Ehhh,nie chcę dalej pluć żółcią, ale to naprawdę boli kiedy nie chcemy się zupełnie wybić i więcej filmów wysłać na jakieś festiwale lub po prostu sprawić by były kultowe. Większość polskich filmów (mam na myśli komedie,ale tyczy to też poważniejszych )jest robiona jak dla idiotów. Jak i dlaczego? Nie wiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz